Nie potrafię opowiadać o ciuchach. O tym co do czego, jak najlepiej, co jest super top, a co definitywnie nie. Tzn. trochę ogarniam tą materię, i jeśli ktoś będzie chciał mnie zapytać o radę to odpowiem. Nie chcę jednak wylewać tu limeryków na cześć poszczególnych modnych marek, czy gadżetów upolowanych na wyprzedażach. Chciałabym Wam jednak od czasu do czasu pokazać moje małe cudeńka. I nie twierdzę, że wszystkim będą się one podobać. Podejrzewam, że część pomyśli: skąd to się urwało. Mimo wszystko uwielbiam modę, jednak nie lubię jej sztywnej postury we wszelakich magazynach z hybrydalną modelką na pierwszej stronie. Dla mnie jest to zabawa, której nie można brać na poważenie. Zresztą nie znam się na kanonach. Wiem tylko kiedy błyszczą mi się oczy i budzi sroczy instynkt, na widok zauważonej dziwności...
Cygańska kamizelka odnalazła mnie, gdy szukałam przebrania na sylwestra dwa lata temu. Od tego czasu jest moim wiernym druhem. Oczywiście zakupiona w jednym z wielu lumpeksów, lubię te nazwę bardziej niż zamerykanizowany second hand (jednakże skrót SH jest wielce wygodny). Koszulę ostatnio wygrzebała mama z przepastnych głębina naszej narnijskiej szafy, w której sukcesywnie coś mnie zaskakuje. Ma taki kochany koronkowy kołnierzyk, czego tu zupełnie nie widać.
This is one of my best clothes friend. Colourful waistcoat from SH.
Dlaczego pisanie na blogu idzie, a rozdziału licencjatu zupełnie...?
Trochę niedawno odkrytego piękna, na dobranoc.
Little beauty for good night.
bardzo ładnie wygląda ta kamizelka w połączeniu z koszulą ;)
OdpowiedzUsuń