poniedziałek, 27 lutego 2012

muzyka bliska sercu

 A teraz czas, by nieco się wyłączyć. A może nareszcie włączyć? Wyjść poza codzienność. Spojrzeć i widzieć. Oderwać się od zgiełku. I zasłuchać się.... tak po prostu.

...
Bo są też inne strony. Inne zakamarki w sercu. Gdzie są nuty, nie ma beatów. Dobre miejsce. Miejsce, do którego się wraca. Miejsce, którego nie można zapomnieć.Gdzie cztery głosy splatają się w jeden. Muzyka delikatna i potężna zarazem. Muzyka, przy której serce się raduje, a dusza odpoczywa....







niedziela, 19 lutego 2012

big bang i kolejny początek

     Jak to mówią, wszystko co dobre kiedyś się kończy... czy jakoś tak. Wyczekiwany posesyjny wypoczynek również. Co napełnia nas niesamowitym smutkiem. Nic to jednak! Zaczyna się nowy semestr, a to znaczy że kolejne egzaminy za jakiś czas dopiero. Hurey...! I wiosna coraz bliżej. I dzień dłuższy. Same pozytywy.





보스를 지켜라 / Protect the Boss - Episode 10
 
     A z teraźniejszych spraw. Wczoraj za dobrowolnym przymusem Sis zabrałam się za dekorowanie szarego swetra. I po raz kolejny obiecałam sobie: "drugi i ostatni raz", dlaczego? Bo robiłam na nim napis, czyli to czego nie lubię najbardziej. Strasznie żmudna i nudna robota. A pracę trzeba sobie jakoś umilić, szczególnie jak siedzicie nad tym w sobotę wieczór...


     Tym też sposobem zabrnęłam w tereny, których konsekwentnie unikałam przez jakieś ostatnie pół roku, czyli od czasu kiedy moje zainteresowanie z Japonii przeskoczyło raptownie na Koreę. A mianowicie twórczości grupy Big Bang. Co przyznam się jest dość nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę, że jest to chyba najbardziej znany z azjatyckich zespołów na Zachodzie. Ja natomiast omijałam go definitywnie łukiem o duuuużym promieniu. Nie to bym zupełnie o nim nie słyszała... jednak za każdym razem jak włączałam ich singiel, czy za pośrednictwem EYK, czy na YT, no cóż... mój gust muzyczny jakoś się przed tymi beat'ami stanowczo wzbraniał i zupełnie nie podchodziły mi te kawałki. Ostatnio jednak zaczęłam oglądać IRIS, gdzie gra jeden z członków zespołu, T.O.P., na początku oczywiście nie miałam pojęcia kim on jest (T.O.P. nie mówi zbyt wiele) potem wygooglowałam dramę i sprawa stała się jasna. Jednak do samego zespołu dotarłam dopiero wczoraj, z bliżej nieokreślonych przyczyn, nawet nie pamiętam jakich. Na początku było ciężko. Tak na prawdę pierwszym teledyskiem, który do mnie przemówił był Beautiful Hangover... Taaa... w Korei nawet kace są piękne:) Całkiem dobrze się do tych beat'ów machało pędzlem. Potem zobaczyłam teledysk i niesamowicie mnie zaskoczył, bowiem ani G.D. ani T.O.P. nie mają tlenionych, czy (o zgrozo!) niebieskich włosów. W dodatku zwykle kolorowe, czy też buntownicze stroje zastępują garniakami. I wierzcie mi, wyglądają znacznie korzystniej. Co do tekstu... no cóż treść... jakieś -100 pod jakimkolwiek przekazem. Ale niewiele rozumiałam, to mnie ratowało.

BIGBANG - Beautiful Hangover 



A... tej kryształowej świni też nie zrozumiałam. Ludzie mają zwykle słonie... twardziele względnie jakieś lwy, Big Bang natomiast ma świnie. Może jest w tym jakaś głębsza filozofia, której ja nie pojmuję. I może ktoś mógłby mi to wyjaśnić... no bo.. świnia?


czwartek, 16 lutego 2012

tłustoczwartkowe koreńskie inspiracje :)



Z okazji tłustego czwartku*  będzie o czymś czego w Polsce nie widziałam nigdzie** a co mnie niesamowicie zainspirowało.

*blah... ta nazwa powoduje, że mój żołądek staje się ciężki i na samo jej wspomnienie zaczyna się buntować...
 ** to nie znaczy, że takich miejsc nie ma, bo ja ich nie widziałam. Ale nie no.... chyba nie ma... znane to komuś?

A mianowicie....  O cukierni w stylu: damy ci tort, ty sam go udekoruj. Dokładniej mówiąc jest to "cake building shop", gdzie możecie sami stworzyć tort swoich marzeń. 
Zaczynacie od kupienia tortu, decydujecie jaki kształt i smak. 


Potem wybieracie dekoracje. Kosztują od 0,20-2 $ i jest tam tych cudeniek mnóstwoooooooo.... 
I do dzieła!
Ja mistrzem w pieczeniu nie jestem. A jeśli chodzi o torty to już zupełnie. Jeszcze jak przyjdzie do wybierania ozdób.... Kiedy widzę oczami wyobraźni półki supermarketu z tajemnymi różyczkami i perełkami i kolorowymi mazidłami to zaczynam czuć panikę.
Gdybym jednak wylądowała w takim miejscu to ooooo... moje pasje twórcze znalazły by konkretne ujście. :)


Gdzie znajdziecie takie miejsce? No niestety to, o którym tutaj mówię znajduję się w Bucheon.
Dowiedziałam się o nim dzięki EatYourKimchi miejscu, które regularnie odwiedzam. Prowadzone jest przez urocze małżeństwo z Kanady, które obecnie mieszka w Korei Południowej i przybliża m. in. tamtejsze realia życia, czy dość szaloną rzeczywistość k-popu, omawiając co tydzień inny teledysk.

Proszę Państwa: Martina & Simon :)
I ich tort :)
Screenshot's from: 

I ów niesamowity filmik, niestety konieczna minimalna znajomość angielskiego.
Ale dobrze obejrzeć na oficjalnej stronie w lepszej rozdzielczości. Link powyżej.


A jeszcze wyznam w sekrecie Martinie jestem dłużna poznanie Protect the boss, bo to właśnie dzięki jej rekomendacji* zaczęłam oglądać tę dramę :)
 
*to video ma polskie napisy! nie wiem jak działa YT, ale tak to właśnie wygląda...

 ...
Kończąc... Smakowitego tłustego czwartku i żeby w boczki nie poszło! :)



niedziela, 12 lutego 2012

protect the boss crash


     Hmmm... Dziś pomyślałam sobie: Będzie spokojna, normalna niedziela. Poczytam Pratchett'a, bo go w końcu muszę oddać do biblioteki... no dobrze, Pratchett nie jest dobrym przykładem na 'normalność', ale niech już będzie. Żeby nie było, że nic nie robię, przewertuję kilka stronic w rzeźbie XX wieku.  Pogłębię postępującą głuchotę słuchając przez słuchawki k-popu, by nie narażać na straty psychiczne reszty domowników (taka faza, w końcu i tak przejdzie). Słowem niedziela, jak to niedziela.
    Wieczorową porą moja siostra wpadła na genialny pomysł, iż musi coś obejrzeć. Ja zawtórowałam prędko. Radosna wskazałam na moją ulubioną, ostatnimi czasy, dramę: Protect the boss. Tak, jak ktoś tu czasem zagląda to już spotkał się z tym tytułem nieraz. I pewnie jeszcze nieraz w przyszłości spotka... przykro mi. Z reguły wszystko magluję do... do upadłego. Nie lubię u siebie tej cechy straszliwie. Ale ni jak nie umiem jej zmienić. 
     Słowem, rozłożyłyśmy poduchy pod wersalką, normalni ludzie siedzą na wersalce, a nie pod nią, jak teraz o tym myślę. Ale nie, nie my! Normalność to jednak cecha względna- to sobie powtarzam profilaktycznie. Wracając do tematu: zaczęłyśmy oglądać.  Wszystko było spoko do czasu, gdy na horyzoncie nie pojawił się boski Jaejoong...

screen shoot from: 보스를 지켜라 / Protect the Boss - Episode 1

     Nie wiem, czy Moo Won zakochał się od pierwszego wejrzenia, natomiast wiem na pewno, że z poduchy obok mnie dobiegały westchnienia świadczące o budzącym się głębokim uczuciu. Co byłoby wielce kłopotliwe, zważywszy na fakt, że wzdychała do niego moja Sis. Ta reakcja trochę mnie zdziwiła, bo jak dla mnie był on przystojniakiem, na którego raczej nie zwróciłam uwagi. Może temu, że właśnie on miał być tą wersją bad guy w dramie. Może też dlatego, że wg wszelkich standardów jest: idealny na szefa, idealny na męża, idealny... na nie wiem kogo jeszcze. I to spiętrzenie cech niemalże 'ponad-naturalnych' jakoś do mnie nie przemawiało. Choć oczywiście z czasem zaczęłam go darzyć coraz większą sympatią. Jednakże jak dla mnie niezrównany był tytułowy boss: Ji Heon (koreańskie imiona są zabójcze, bez DramaWiki bym sobie nie poradziła). 

     Z kosmiczną fryzurą, odjechanym image'm i swoimi napadami lęku. Był szalenie ciekawie skonstruowanym charakterem. Zresztą wszystkie postaci w tej dramie są bardzo wyraziste. Począwszy od wspomnianych męskich, po kobiece: silna i stanowcza Eun Seol i nieco płaczliwa i melodramatyczna Na Yoo. Pomimo wielu różnic nie da się całej tej zgrai nie lubić:)  

2,3,4, screen shoot from opening

     Jednak co do tematu. Moja Sis od razu zechciała poznać prawdziwą tożsamość Moo Won'a. A mnie przyjdzie żyć z myślą, że właśnie ja, nikt inny, jest sprawcą tego szaleństwa...

 ...
A na koniec. 
Bo wiecie, boski Jaejoong jeszcze śpiewa i tańczy, w grupie co zwie się JYJ.
By więc uwielbienia stało się zadość: 



sobota, 11 lutego 2012

przewartościowania

Zawsze jak czytam list od A. przewartościowuje na nowo całą moją piramidę zamierzeń  i pragnień (A. jest misjonarką w jednym z Domów Serca w Brazylii, które posługują w najbiedniejszych dzielnicach, najbiedniejszych miast). Zaczynam dostrzegać jak czasem jestem przyziemna i małostkowa. Zadaję sobie pytanie: czy na prawdę daję z siebie wszystko? Czy nie marnuję dobra, które mogę komuś podarować? Czy dostrzegam jak wiele dostałam od losu? Zazwyczaj tylko oczekuję, rozmyślam nad niepowodzeniami, dumam nad tym, co mogło by być lepsze... I nagle dostrzegam jak głupie i egoistyczne jest to z mojej strony. Jak mało daje się radości. Jak mało cieszę się z drobnostek. Jak niewiele jest zachwytu. I za każdym razem proszę o siły, by sprostać temu do czego mnie posłano...



A wszystko co mamy tutaj, to tylko chwila, która kiedyś minie.
+ jedno z bardzo starych zdjęć...

piątek, 10 lutego 2012

urywki dnia codziennego

Ferie. Dom. Trochę oddechu. Dzisiaj zbiór bliżej nie powiązanych ze sobą wycinków mojej codzienności, uchwyconych na przestrzeni ostatnich tygodni, dni, godzin...
...
Uwielbiam, jak słońce maluje obrazy na ścianach. Czysta impresja.
I love when the sun painting on the wall. 
Zachód. Czekam aparatu, który będzie umiał oddać kolory tego czasu.
To zdjęcie tak w ogóle zrobione telefonem, koło jakości nawet trudno je postawić.
Ale i tak poradził sobie lepiej niż aparat.
Sunset. I need better camera!
Stolik z Ciszy, albo Spokoju. Zawsze mylą mi się te knajpy. Ale wejścia dzieli pięć metrów i w przeciągu roku byłam tam tylko dwa razy... czy to mnie usprawiedliwia?
To i tak nie przeszkodziło w tym, by ów stolik stał się moim ulubionym:)
Best table ever. In one of the Cracov's place.
Ostatnio cała życiowa aktywność Schizo ogranicza się do zmiany parapetów. 
Raz salon, raz mój pokój, czasem o kuchnię zahaczy...
O właśnie człapie.. 
My cat. Lately Schizo's only activity is changeing the windowsills :)
Wielka literatura z Biedronki. Różowy skuterek Karolinka!
 Całkowicie mnie pochłonęła :P
Children book about motor scooter called Caroline.
Uduchowiony Spiderman. Jedyny długopis, którego nie potrafię rozgryźć:P
Spiritualized Spiderman. :P
Czas znowu wrócić do zarzuconych rzeczy...
Back to study.
  Taa... kadr z filmu Paradise Kiss, bo po ciężkiej sesji luźne rzeczy się ogląda @.@"
Cytat dnia. Pozytywnie.
Quotation of the day:)
Ostatnio całkowicie zmagnetyzowana przez:
Lately best song:
Pierwszy raz przesłuchane: no spoko... Za drugim: noga przytupuje.
Po trzecim... uzależnienie.
First: really nice... Second: Oh I wonna dance. Third: I can't stop listening.



środa, 8 lutego 2012

skryptorium


Po dwóch dniach wytężonego pisania nie mogę patrzeć na klawiaturę. Moje źrenice miotają się w niekontrolowanym oczopląsie, wywołanym przez usilne studiowanie wycinków z gazet, układających się w dramatycznie długie i mrówcze domino. Jeden rozdział jednak udało się sklecić. Czekamy na gromy z nieba, które zapewne wywoła. I wreszcie ferie! 

Yeah, I'm just finish the chapter of my work. I've already can't look at my computer. Now I'm beginning my winter holiday. Yupi! Good night!

...
A pośród wszystkich niesamowitych artykułów tyczących się pomników krakowskich znalazłam i ten.
Najprawdopodobniej z "Echa Krakowa" 18.10.1976r.

 ...
I na koniec dnia. A właściwie na początek nowego.
Are you still waiting, bo kończę powoli Lie to me :)



niedziela, 5 lutego 2012

cyganeria

Nie potrafię opowiadać o ciuchach. O tym co do czego, jak najlepiej, co jest super top, a co definitywnie nie. Tzn. trochę ogarniam tą materię, i jeśli ktoś będzie chciał mnie zapytać o radę to odpowiem. Nie chcę jednak wylewać tu limeryków na cześć poszczególnych modnych marek, czy gadżetów upolowanych na wyprzedażach. Chciałabym Wam jednak od czasu do czasu pokazać moje małe cudeńka. I nie twierdzę, że wszystkim będą się one podobać. Podejrzewam, że część pomyśli: skąd to się urwało. Mimo wszystko uwielbiam modę, jednak nie lubię jej sztywnej postury we wszelakich magazynach z hybrydalną modelką na pierwszej stronie. Dla mnie jest to zabawa, której nie można brać na poważenie. Zresztą nie znam się na kanonach. Wiem tylko kiedy błyszczą mi się oczy i budzi sroczy instynkt, na widok zauważonej dziwności...


Cygańska kamizelka odnalazła mnie, gdy szukałam przebrania na sylwestra dwa lata temu. Od tego czasu jest moim wiernym druhem. Oczywiście zakupiona w jednym z wielu lumpeksów, lubię te nazwę bardziej niż zamerykanizowany second hand (jednakże skrót SH jest wielce wygodny). Koszulę ostatnio wygrzebała mama z przepastnych głębina naszej narnijskiej szafy, w której sukcesywnie coś mnie zaskakuje. Ma taki kochany koronkowy kołnierzyk, czego tu zupełnie nie widać.


This is one of my best clothes friend. Colourful waistcoat from SH. 
Dlaczego pisanie na blogu idzie, a rozdziału licencjatu zupełnie...?


Trochę niedawno odkrytego piękna, na dobranoc.
Little beauty for good night.

środa, 1 lutego 2012

Challenge Complete

Historię sztuki XIX w. uważam za pokonaną!
Dziękuję Davidzie i Delacroix, że mogłam wylewnie opisać waszą twórczość, co zapewniło mi zdanie egzaminu i należyty święty spokój. Choć już dość intensywnie odczuwam efekty uboczne nauki, głowa daje się we znaki, oczy dopominają się snu, a moje uzależnienie kolejnego ep. Lie to me.
I pogódź to wszystko, człowieku.

Tak oto, dziś nie robię nic. O!


A po ciężkiej walce, należała się nagroda.
Jak zwykle kierunek Arlekin. :)

...

보스를 지켜라 / Protect the Boss - Episode 5 

I'm a superhero!
Ok. Maybe not. 

PS. Dziękuję tym, którzy we mnie wierzyli. :D