sobota, 31 grudnia 2011

girls loves dresses

  

I always feel like , somebody's watching me. :)


when another year goes to past


 Co niesiemy w następny? Jakie plany? Jakie postanowienia?

Idziemy śmiało.
I wierzymy, że będziemy mieli siłę, by pokonać wszelkie trudności.
Że będziemy mieli odwagę, by walczyć o marzenia.
Że będziemy rozwijać to co w nas najlepsze.
Czyż nie?

Bo jak powiedział mistrz Oogway:

"Wczoraj to już historia, jutro to tajemnica. Ale dziś to dar losu. A dary są po to, żeby się nimi cieszyć."*

* Kung Fu Panda movie



piątek, 30 grudnia 2011

i love them ;)

보스를 지켜라 / Protect the Boss - Episode 5

nyaa nyaa

- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
Pratchett,  Czarodzielstwo


czwartek, 29 grudnia 2011

take a breath

 A w te kilka dni oddechu od codziennych zakrzątań stopuję to co zrobić muszę i regeneruję pokłady siły. W kolejnym miesiącu wiele będę jej potrzebować. W taki też sposób powróciłam do zaniedbanego japońskiego. Zmusiła mnie do tego niejako piosenka, która no cóż, nie posiada (wg mojej kwerendy) tłumaczenia na jakikolwiek zrozumiały dla mnie język. 
Nieustannie coś oglądam. Byłam nawet w bibliotece. 
Zrobiłam porządek z dolną szóstką.
 Kupiłam kolejne koszule. Ostatnio mam na nie straszliwą fazę.

 A wczoraj odbyło się ogromne pieczenie ciastek. Powiedziałabym, że obyło się bez ofiar, ale tak nie było. Mnie co prawda nic się nie stało, choć byłam odpowiedzialna za piekarnik. Za to ślimaki często traciły głowy, jelenie rogi, pewien lis uległ całkowitej destrukcji. Ale pomimo tych ofiar cała operacja zakończyła się sukcesem.
 
  Umarł był :(
I trochę fanartu w wypiekach.

Z niewiadomych powodów ujawniają się u mnie skłonności do lubienia seledynowego koloru.

I kupiłam sobie zegarek, który nie chodzi.  Nie żaby tak normalnie w sklepie, znaczy normalnie, tyle że w lumpeksie (oczywiście to też sklep, choć dla mnie na zawsze pozostanie planetą skarbów, koszule też tam kupiłam). Do takich rzeczy też jestem zdolna. No cóż szczęśliwi czasu nie liczą.

W dodatku jestem pociągająca. Co niepokoi mnie bardzo. Rexa też niepokoi.
I kosmitów niepokoi.
...

I no właśnie... muzyka. A konkretnie KOKIA i jej utwory. Hontou no oto usłyszałam przypadkiem, przeglądając, któryś z blogów. I oczarowała mnie z miejsca. Może, dlatego że ostatnio słyszałam tylko taneczne lub mocno beatowe azjatyckie kawałki. A może dlatego, że jej głos jest czystą magią.


sobota, 24 grudnia 2011

CZEKAJĄCY NA PRZYJŚCIE


"Okna już wymyte, kurze pościerane, zrobione świąteczne pranie. Udało się dostać płaszcz zimowy, przyszły na czas buty. Ryby są. Wszystko popieczone.
Jeszcze tylko podłogi wypastować, pójść do fryzjera, no i to by było chyba wszystko.
Gdyby ktoś z daleka patrzył na nasz glob, byłby zaskoczony tym gorączkowym przygotowywaniem, tym rosnącym z dnia na dzień jak lawina ruchem w sklepach, tym gwałtownym praniem, pieczeniem, gotowaniem.
Do czego się tak przygotowują?
Kto ma do nich przyjść?"
 / x M. Maliński/

Życzę Wam abyście dzisiejszej nocy doświadczyli Cudu.
Byście się zachwycili i nie pozwolili, aby codzienność odebrała Wam ten zachwyt.
By w Waszych sercach narodziła się Miłość i zmieniła patrzenie na świat.
By przyszedł do Was Ten, który niesie nadzieje, który niemożliwe czyni możliwym, który ulecza i przemienia.


Brian Kershisnik’s “Nativity”


piątek, 23 grudnia 2011

zima zła?

Zima. Różne są jej oblicza. Jednym sama myśl o niej mrozi ciało. Innym kojarzy się z długimi wieczorami, z kubkiem gorącej kawy z mlekiem, korzennymi ciasteczkami i dobrą książką. Chyba jestem tym drugim typem. Zwykle z powodu styczniowej zawieruchy egzaminacyjnej okaże się, że dobra książka znaczy tyle co książka do historii sztuki. Cóż począć.
Są też tacy, którym przywodzi na myśl Białą Czarownicę, a nie jest to zbyt przyjazne skojarzenie. Zdarzają się też takie przypadki, które wolą całą przespać wpadając w długi sen.

A dziś piękny dzień. Spacer. Porządki.


My się zimy nie boimy! Czyli przezorny zawsze ubezpieczony w ciepluchne rzeczy, które uniemożliwią zimie zwycięstwo nad duchem pogodnym!


Ostatnio strasznie przywiązałam się do długopisów. Im bardziej kolorowe i zabawne tym lepsze.

Angus & Julia Stone - You're the one that I want

czwartek, 22 grudnia 2011

zima na ramiona moje spadła

 Po kilku dniach z rzędu wstawania o godzinie piątej stwierdzam, że wcale nie odczuwam jakiegoś niesłychanego zmęczenia, co mnie troszkę dziwi.
Tuż po powrocie do domu, zrobiłam generalne porządki i odgraciłam nieco moją lemurową norę. Po raz kolejny posegregowałam książki. Poukładałam kolekcję kamieni. Przystąpiłam do meblowej rewolucji śmigające czym się dało wte i wewte. Załączyłam mrygające światełka. Atmosfera od razu zrobiła się przyjaźniejsza. Teraz przydało by się rozpakować, ale na to sił i motywacji na dzień dzisiejszy braknie chyba.
 ...
A dziś kolejna relacja z ostatniego objazdu i Park Etnograficzny w Tokarni.

...

Kayah & Bregovič - Nie Ma, Nie Ma Ciebie


niedziela, 18 grudnia 2011

Czas ucieka...

Zasiedziałam się ostatnio zbyt mocno. By przełamać ów stan, dokształcić się odrobinę i odpocząć od drugiej połowy dwudziestego wieku, wybyłam się na Kielecczyznę. A biorąc pod uwagę, że niesamowicie lubię tu powracać, korzystam z możliwości odwiedzin jak tylko mam okazję.
Najpierw czekała nas podróż przeraźliwie zimnym autokarem, którego celem było chyba dowiezienie nas na miejsce w postaci mrożonek. Zmroziło nas to prawda, ale bynajmniej nie zraziło za bardzo. Ożywiały nas co jakiś czas melodie zapowiadające zbliżające się święta. Tu muszę zaznaczyć, że reklamówka radia: "Anieli grają, pasterze śpiewają" i wchodząca w tym momencie Lady Gaga ze swoim "Alejandro", była najbardziej rozbrajającą rzeczą jaką usłyszałam w radiu już od jakiegoś czasu. Choć w sumie nie słucham radia i przy tej okazji prawdopodobnie wychodzi moja zaściankowość. Jednak mniejsza o to.
Pierwszym, pozaplanowym w sumie, przystankiem na trasie był Jędrzejów. Znane z najstarszego opactwa cysterskiego w Polsce, założonego w 1140 roku, w którym to ostatnie lata życia spędził bł. Wincenty Kadłubek, po tym jak zrezygnował z biskupstwa krakowskiego. Odwiedziliśmy tam też muzeum im. Przypkowskich, w którym znajduje się kolekcja zegarów słonecznych gromadzonych przez Feliksa Przypkowskiego i rozbudowaną przez jego syna Tadeusza.

Ślady na fasadzie zostawione dla potomnych.
Zegar z armatką! Ka bum!
Zegary "na bazie" świecy. Chyba najbardziej ukazują ulotność chwili.
I Pan Twardowski.

czwartek, 15 grudnia 2011

migotliwie

Bo poruszające momenty, poruszają serducha. A z poruszonymi serduchami i ręce nie domagają i zdjęcia nie wychodzą. Zresztą chwile mają to do siebie, że trudno je uchwycić. Czmychają nim zdążysz wyrazić swój zachwyt. A obraz nie odda cudowności. Blasku. Uczuć drgających w przestrzeni.
I ten dzisiejszy, nieco przedwczesny, wieczór radości i spotkania w oczekiwaniu na Radość.

Bo są momenty, które zaskakują, słowa, które budują i ludzie, których nie da się zastąpić.
A to wszystko tylko przedpokój...
Cuda dopiero przed nami.


I jedyne w swoim rodzaju przedstawienie Maryi na... mrówkojadzie <?>. 
Józef też już z sił opada. 
I gwiazda niczym abstrakcyjne Manus Dei:).

niedziela, 11 grudnia 2011

Bbiribbom Bberibbom

I spojrzałam dziś smętnie na figurę Wyspiańskiego, wkopaną zbyt głęboko i w ogóle stojącą nie tam gdzie stać miała, i jęknęłam boleśnie wyrażając prośbę o rychłe natchnienie. Inaczej będzie źle.
Ale dziś wszystko co konieczne do zrobienia odchodzi na bok. Bo wszak dziś niedziela. A w niedziele nie można mieć zbyt dużo na głowie.
Ustalono więc plan działania.
Stolarska i "Ciacho za Ciacho".
Narodowe i odwiedziny żywiołowego pana Józka.
Plan wykonano.
Muzeum nas jednak przeraziło ilością ludzi chcących  po obcować ze sztuką. Mrówczy tłum, ustawiony pod dziełami Turnera, był absolutnie rozbrajający i działający destruktywnie na wszelkie próby kontemplacji.
Spełniłyśmy więc swój muzealniczy obowiązek, przemykając szybko między kolejnymi żywiołami i ulotniłyśmy się stamtąd, nim napierająca masa człowieków zdążyła zupełnie przygnieść nasze morale.


 ...
pam pam pam 
e e e e :)