środa, 29 sierpnia 2012

Koreańska Fala: trochę ciemniejsza strona mocy

   Do tej pory wielokrotnie wyrażałam swoją fascynację koreańską kulturą. Jednak przyszedł ten czas by stanąć w prawdzie przed sobą i całą rzeszą kpopowo-kdramowych fanów i pokazać, że cały ten fenomen to nie tylko kwiatki, bratki i stokrotki. Przykro mi, lecz tak jest w istocie. I może pominę w tym poście aktywne grupy hatersów, które z całą stanowczością zwalczają koreańską popkulturę we wszystkich jej przejawach oraz inne zarzuty tyczące się bezpośrednio stylistyki gatunku. Przybliżę za to kilka uwag, które najczęściej pojawiają się w rubryce: krytyka. Przywdziewam, więc maskę Lorda Vadera i podejmuję wyzwanie. 


Zapominanie o tradycji: Wielu Koreańczyków, którzy znają dobrze kulturę swojego kraju widzi w k-popie duże zagrożenie. Muzycy i krytycy związani z tradycyjną muzyką obawiają się westernizacji i tego, że zagranicą znani będą głównie z raczej czegoś mało ambitnego (jeśli coś ma w tytule pop nigdy nie cieszy się zbytnim uznaniem krytyków, bez względu, gdzie i jak jest tworzone). Prawdziwe piękno tradycyjnej muzyki coraz częściej jest zapominane, programy telewizyjne zalewane są popowymi programami, młodzież zasłuchana w ulubione zespoły, nie stara się wysilić, by poznać muzykę instrumentalną. Inne gatunki muzyki jak rock czy indie, choć posiadają wielu godnych reprezentantów, również nie mogą przebić się przez popową falę.

Money, money, money: Z takiej perspektywy wielu krytyków spogląda na przemysł muzyczny. Nie trudno się dziwić, kiedy patrzy się na wyniki jakie osiąga się ze sprzedaży płyt, biletów i masy produktów bezpośrednio, lub pośrednio propagowanych przez idoli, można łatwo zrozumieć, że k-pop to niezły biznes. Pojawia się pytanie: gdzie w tym wszystkim liczy się osoba? Bo każdy trenowany kandydat na idola to inwestycja i to nie mała. Czy wielu wielu jest branży menadżerów rodem z Oh! My Lady? Prawdopodobnie my prostaczkowie nigdy nie poznamy owych tajników, więc lepiej dla nas będzie zwyczajnie nie dociekać.

Dane z pierwszego kwartału 2012 roku: http://en.wikipedia.org/wiki/Korean_wave

Perfekcyjność do potęgi n-tej (sexy, cute, strong): Oglądając teledyski koreańskich artystów bez problemu stwierdzić można, że w nich wszystko musi być idealne. Nie ma tam miejsca na rzeczy dobre, czy nawet bardzo dobre. Wszystko musi być perfekcyjne, lepsze niż ma konkurencja. Począwszy od scenografii, przez kostiumy na choreografii kończąc. Jednak najwięcej zarzutów wzbudza sam wygląd idoli. Nienaganne sylwetki, piękne twarze i pradawni bogowie widzą co jeszcze. Większość śmiertelników patrząc na ich podobizny w magazynach niechybnie wpada w kompleksy, porównując siebie do obrazu jaki lansują media. Zwykle mało kto myśli nad tym, że jest to efekt uzyskany w taki a nie inny sposób: styliści, fryzjerzy, spece od makijażu, Photoshop :), jak również chirurgia plastyczna to wierni przyjaciele sław. Dla wielu kreowanie takiego obrazu zdecydowanie mija się z rzeczywistością i powoduje, że większość młodych ludzi (bo oni zwykle uznawani są za grupę docelową) porównując się z idolami traci poczucie własnej wartości. Z drugiej strony pęd za nieskazitelną urodą sprawia, że wzięciem cieszy się chirurgia plastyczna, która w Korei jest tak popularna, że na operacje specjalnie przybywają osoby zza granicy. Pacjentki często przynosząc ze sobą zdjęcia swoich idolek chcąc jak najlepiej wpisać się w aktualny kanon piękna.


Ciężki żywot idola (No boyfriend, no scandals): Choć ciężka praca zaczyna się znacznie wcześniej, nim jeszcze taki delikwent zostanie osławiony, najpierw musi przejść przez kasting, a potem intensywnie przygotowywać się do debiutu w trakcie treningu. Wiele grup nawet po przejściu całego szkolenia tuż przez wydaniem płyty przechodzi eliminacje, które mają wyłonić najlepszych. Bierze się tu pod uwagę: wygląd, śpiew, taniec, radzenie sobie ze stresem, czy znajomość języków. Znaczenie terminu 'intensywne' po raz pierwszy całkowicie uzmysłowiłam sobie kiedy Simon z EYK zapytał członków zespołu U-Kiss: ile wciągu tygodnia mają czasu wolnego, najpierw padła odpowiedź: zero. Potem chłopaki poprawiły się i stwierdzili, że przecież czas snu jest czasem wolnym (U-Kiss Backstage Chat: jakoś ok 7 min). Cały dzień ustawiony jest według określonego grafiku. Ćwiczenia, ćwiczenia, jakiś program rozrywkowy, ćwiczenia, sesja, ćwiczenia, drama... Nie trudno się domyślić, że taki tryb życia nie pomaga zbytnio w budowaniu relacji międzyludzkich. Szkoła, zakupy, a co najważniejsze: spotkania z rodziną i przyjaciółmi nie mieszczą się w czasie. Dodatkowo wytwórnie zaznaczają w kontraktach, że nie ma tu miejsca na jakiekolwiek miłostki. Artyści znajdują się pod niesamowitą presją mediów, tworzy się wokół nich otoczkę tajemniczości, nie pozwalając sobie na chociażby cień skandalu. A z tym jak wiadomo, jest różnie. Jednak społeczeństwo koreańskie wydaje się być niesamowicie wyczulone na tym punkcie. Niektóre rzeczy, które prawdopodobnie na Zachodzie przeszłyby bez większego echa, tam traktowane są niczym poważne wykroczenie. Może dzięki temu gwiazdki pokroju Lindsay Lohan nie zrobiłyby tam kariery- i dobrze.

G Dragon i Daesung w programie Healing Camp musieli wypowiedzieć się publicznie na temat skandali.

Jesteśmy zespołem, ale nie musimy się lubić: To hasło przyświeca chyba każdej k-popowiej grupie, która, jak wiadomo, złożona jest z członków wybranych przez wytwórnie, którzy nie znali się wcześniej. Wbrew wiecznie uśmiechniętym wizerunkom pokazywanym w mediach, nasi idole wcale nie muszą się lubić. A kiedy zdamy sobie sprawę, że są zmuszeni spędzać ze sobą cały czas: razem mieszkając, razem pracując, razem jedząc posiłki. W takim układzie to normalne, że kłótnie się zdarzają, tym bardziej w zespole złożonym z kobiet. Nietrudno mi wyobrazić sobie latające noże. Jednak wytwórnie wszelkimi sposobami starają się zachować jak najbardziej optymistyczny wizerunek swoich podopiecznych: nieporozumienia? no skądże!

  Trochę o tym EYK na tle skandalu z T-ARA

SuJu również w temacie, ale w bardziej komediowych barwach :)

Piraci: Wraz z falą popularności koreańskiej muzyki i dram, rynek zalała fala pirackich wydawnictw. Problem jest tym większy, że obecnie k-pop i k-dramy ogólnoświatowej publice znane za sprawą internetu. Z jednej strony dzięki niemu ich popularność stale rośnie, z drugiej mało kto wysila się na kupowanie oryginalnych płyt.

   To chyba najczęściej przewijające się stwierdzenia jeśli chodzi o krytykę Koreańskiej Fali. Zebrane pokrótce, mam nadzieję, że nieco zobrazują, choćby w minimalnym stopniu, ową ciemną stronę mocy. Można się z nimi zgadzać, można polemizować. Są potraktowane nieco ogólnikowo, ale nie chodziło mi też o to by powstała epopeje, zresztą do tego potrzebowałabym o wiele większej ilości lektur. Choć muszę podkreślić, że nie jest to jedna strona medalu, bo hatersów było więcej i nawet na piśmie wydali swój anty-koreański manifest, ale o tym może przy innej okazji, bo tu wchodzimy na jeszcze inne kategorie nieporozumień.

Więcej:
- http://www.iias.nl/nl/42/IIAS_NL42_15.pdf
- http://news.bbc.co.uk/2/hi/business/1646903.stm
- South Korea's Pop Wave: dokument po angielsku.


środa, 22 sierpnia 2012

MIP: zamaskowanie i muzycznie

   Znokautowana tygodniowym bólem zęba rozsadzającym górną szczękę powoli dochodzę do siebie. Na dentystycznym fotelu winnym mojej transformacji w zombie okazuje się dolna szóstka. Do przewidzenia. Kto by na to nie wpadł? Już odrobinę mniej przypominam lunatyka, choć motywacji starcza jedynie na zmianę epizodów dramy. A to jednej, lub drugiej i nawet trzeciej. Bo oglądanie dwóch premierowych, w liczbie czterech odcinków na tydzień, uznałam za niewystarczające. Dramoholizm. 
   Pokrętnym tropem spotkałam się z Bridal Mask i zostałam całkowicie oczarowana. Odcinki pochłaniam z prędkością Sokoła Milenium w trybie nad-świetlnej. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Jednak klimat lat 30-tych, akcja, kostiumy po troszku (wreszcie facet wygląda jak facet, a kobieta  jak kobieta- bo w koreańskich dramach to różnie z tym jest) w połączeniu z moją palącą ciekawością okazały się zgubną kombinacją. Kończę. Kolejny epizod czeka. 
   
   A poza tym MIP: Made In Poland, czyli zmiana azymutu. Różne dziwy z naszego podwórka. W dzisiejszym wydaniu dwie panie z muzycznym kopytem. Do posłuchania. Może nie do końca po polsku, to fakt.


Mela Koteluk - Melodia ulotna


Brodka - Dancing Shoes (Kamp! remix)



sobota, 11 sierpnia 2012

Koreańska Fala: Dae Jang Geum- fala przekracza granice Azji

pic
   Kiedy już Korea pokazała na azjatyckim podwórzu swoje popkulturowe możliwości, reszta świata również zaczęła kierować oczy na wschód pragnąc zaznajomić się z tym fenomenem. Oczywiście fala przerwała granicę Azji za pomocą dramy. Tym razem okazało się, że serca światowej publiki zdobyła produkcja  Dae Jang Geum, tuż po tym jak opanowała sąsiednie kraje. Drama znana jest również pod tytułem  Jewel in the Palace i pokazuje wzloty i upadki osieroconej dziewczyny, która zostaje naczelnym lekarzem króla. Oparta jest na postaci wspomnianej w Kronikach Dynastii Joseon. Podczas pierwszej emisji w Korei zgromadziła 57% widzów, żadna inna produkcja do tej pory nie uzyskała takiego wyniku. A pokazane w niej tradycyjna architektura, stroje i kuchnia spowodowały światowe zainteresowanie koreańską kulturą.
   Najpierw wywołała istną gorączkę w Chinach, w 2003 roku w Hong Kongu miała nawet większą oglądalność niż mecz z HK z Hiszpanią (zastanawiam się czym kobiety zastraszyły swoich mężów:)). Ulice zamierały, coraz więcej osób zaczęło interesować się kuchnią oraz innymi produktami pochodzącymi z Korei. Ten fenomen widoczny był nawet w Chinach, które do tej pory uważane były za kulinarną potęgę.
   W Iranie, gdzie na kanale Channel 2 rozpoczęto emisję dramy, zyskała ona ogromną oglądalność. Koreański dziennik,  Chosun Ilbo, relacjonował, że dzięki tej produkcji zmieniło się nastawienie Irańczyków względem Koreańczyków, od tej pory byli względem nich zdecydowanie bardziej życzliwi, a gdy na ulicy dostrzegli kogoś kto potencjalnie mógł być mieszkańcem Korei, często niespodziewanie podchodzili do takiego osobnika i ściskając dłoń mówili: „Yang Gom (irańska wymowa Jang Geum, tytułowego bohatera) kaili khube! (bardzo dobre!)”. Natomiast w listopadzie 2011 roku wiele ważnych osobistości zebrało się w budynku ambasady Korei na przyjęciu zorganizowanym w związku z zakończeniem emisji dramy. Tego typu wydarzenie zapewne jest ewenementem na skalę światową.
   Na Bliskim Wschodzie dama była emitowana również w Jordanie, Arabii Saudyjskiej i Egipcie. Jednak tu jej sława się nie kończy, zaczęła bowiem zdobywać sobie widzów w krajach takich jak: wspomnianych wcześniej Chinach, Tajwanie i Hong Kongu, ale też w Malezji, Singapurze, Indonezji, Brunei, Filipinach, Tajlandii, Wietnamie, Indiach, Turcji, Izraelu, Nigerii, Rumunii, Węgrzech, Bośni, Rosji, Szwecji, Kolumbii, Peru, Kanadzie, USA, Australii i Nowej Zelandii. Była pierwszą dramą, która przełamała stereotyp wyłącznie żeńskiej publiki koreańskich dram, zdobywała uznanie wśród najbardziej sceptycznych widzów m.in. w Japonii, Chinach czy Tajwanie.  Na pewnym blogu w Anglii rozpoczęto nawet kampanię pt. „Show DJG on BBC”  (http://showdjgonbbc.blogspot.com/) domagając się emisji programu.

Miejsca gdzie kręcono dramę stały się bardzo popularne wśród turystów. 
Na zdjęciach: Pałac Changdeokgung, Pałac Hwaseong Haenggung oraz ludowa wioska Jeju. 
Więcej informacji: Filming Locations of Daejanggeum.

   DJG to nie tylko przykład niespotykanego ogólnoświatowego  zainteresowania produkcją telewizyjną w wymiarze czysto hobbystycznym. To także przykład na to, jak tego typu produkcja może służyć jako narzędzie marketingowe. Fanom dramy nie wystarczyło już jedynie jej oglądanie, chcieli dowiedzieć się więcej o kraju, który jest w niej przedstawiony, najlepiej osobiście go odwiedzić, przejąć styl życia (w tym w dużej mierze nawyki żywieniowe) przedstawiany na ekranie, oraz być posiadaczem czegoś koreańskiego. Spowodowało to niezwykłe ożywienie ruchu turystycznego w Korei oraz wzrost zainteresowania tamtejszymi produktami. Koreańskie marki zaczęły szturmem zdobywać zagraniczne rynki, czy chodziło o technologię, przemysł kosmetyczny lub restauracje, wyrastające jak grzyby po deszczu w wielu miastach na całym świecie. Nawet teraz gdy wpiszemy w wyszukiwarkę: Dae Jang Geum Restaurant pojawi nam się ogromna ilość miejsc serwujących koreańskie dania. Sondaż przeprowadzony przez Narodową Organizację Turystyczną (KTI) wykazał, że 6 na 10 osób przybyło do kraju dzięki owej Fali. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom turystów, przewidując równocześnie możliwość dużych zysków zaczęto promować miejsca w których kręcono dramy takie jak: Winter Sonata i DJG. Powstał nawet park tematyczny (Dae Jang Geum Theme Park ) mający sprawić, że przybywający turyści jeszcze lepiej wczują się w klimat epoki, którą przedstawia ich ulubiona drama.

Koreańskie produkty związane (choć nie tylko takie) z dramą stały się bardzo pożądanym towarem.   
Jewel In The Palace Cooking Recipe, którą można zakupić na stronie: yesasia.com

   Jedna z japońskich fanek powiedziała, że dzięki niej wreszcie wyraźnie dostrzegła wzajemne kulturowe powiązania między swoją ojczyzną a Koreą i zobaczyła jak poszczególne wpływy z Chin, przez półwysep docierały do Japonii. Przez owo zainteresowanie obcą kulturą w Chinach i Tajwanie ograniczono ilość odcinków w godzinach największej oglądalności. Reżyser DJG Byung-Hoon Lee  zapytany co o tym sądzi odpowiedział, że zupełnie się temu nie dziwi, bowiem sam widząc ilość popkultury przybywającej zza granicy, postanowił nakręcić dramę, która przypomni Koreańczykom o ich bogatej historii i tradycji.


 Rozprzestrzenianie się KF. pic

   Drama pokazała światu bogatą kulturę koreańską wzbudzając powszechny podziw i ciekawość. Żadna inna produkcja tego typu do tej pory jej nie pobiła. Jest zdecydowanie dłuższa niż inne znane nam dziś powszechnie (Choć trudno tak na prawdę dojść ile tych odcinków faktycznie było. Na stronach podawane jest zwykle 54, na DramaCrazy mamy 70 bodajże, a w jeszcze innym miejscu przeczytałam, że w Chicago było emitowanych 60. Nie mam już pojęcia jak jest faktycznie), lecz ten fakt nie wyszedł jej bynajmniej na złe. Ciągle znana jako dramowy klasyk, który jako pierwszy objawił światu możliwości Koreańczyków.



Onara- OST


Materiały:
- Contemporary Korea No.1- The Korean Wave: A new pop culture phenomenon, 2011


czwartek, 9 sierpnia 2012

miszmasz

   Pomiędzy kolejnymi dramami i teledyskami czas na trochę babskich tematów. Choć w sumie dwa poprzednie też mi się trochę takie wydają. Nie znam osobiście faceta, który oglądał by dramy. Pisząc posta na SaS o ostatnio obejrzanych produkcjach, przypomniało mi się Secret Garden i jak zwykle nie oglądam dramulców po raz drugi, tak pomyślałam, że przypomnę sobie choć pierwszy odcinek i... właśnie ją kończę. Nie sądziłam, że po raz wtóry mogłam się tak wciągnąć. Ale trudno się dziwić Hyun Bin jest kapitalny w tej roli.
   Ale wracając do tematu, dziś znowu trochę zdjęć z pogranicza mody. W roli głównej czarne galoty. A całą resztę niech z wizualizują fotografie. Znowu robiłam je pod wieczór, więc wyścig z czasem był niesamowity. Niedźwiedź już przybiera zdecydowanie złociste barwy zachodu.


getry, kamizelka, torebka, zegarek (Fossil): sh, buty: CCC, naszyjnik: Rossmann

getry, tunika, buty: sh, kolczyki H&M

getry, torebka, kapelusz: sh, koszulka znaleziona w szafie i przerobiona, 
trampki z dawnych lat przetransformowane na bogato :P

getry: sh, tunika: sklep indyjski, kolczyki z miejscowego sklepu, buty: prezent



   A na kulturowym podwórku PSY wymiata w tym tygodniu zabrnął już na 3 miejsce listy YT, pomijając fakt, że przed nim znajduje się m. in. Bieber, można to uznać za duży sukces. Korea wreszcie dała o sobie znać większym rzeszą człowieków. Media donoszą, że wytwórnia pana B. nawet skontaktowała się z PSY, widać blady strach go obleciał :P. Podobno istnieje też drugi teledysk do tej piosenki, który miał być wypuszczony już w połowie miesiąca, lecz widząc szaleństwo, jakie ogarnęło świat pod wpływem pierwowzoru, zapewne termin ulegnie zmianie. W dodatku w refrenie fraza ‘Oppa’s Gangnam Style’ ma być zastąpiona przez ‘Oppa is just my style’....<skW%^HE^?!>. Mniejsza z tym. W między czasie czekamy cierpliwie na Szpiega SuJu. Miejmy nadzieję, że wszystko idzie zgodnie z planem, a nie jest to jakieś zawirowanie w związku z nową polityką publikowania teledysków. Od 18 sierpnia mają być one oglądane przez specjalną komisję nim oficjalnie trafią na kanały YT (tutaj). Zobaczymy co też z tego wyniknie.



środa, 8 sierpnia 2012

KWOW: czyli jak rozpocząć przygodę z koreańskim i nie paść trupem

   Na początku chciałabym zapytać samą siebie... jak mogłam zapomnieć o tak istotnym miejscu w moim linkowym koreańskim poście?! Nie czas jednak na żale.
   KWOW- Korean Word of the Week to chyba jedno z najlepszych miejsc, w których można rozpocząć swoją przygodę z językiem koreańskim. Mamy pod ręką wszystko co konieczne, by nie zagubić się w tym gąszczu kresek i kółek, czyli zapis w Hangul, romańską transkrypcję i panią profesor Oh, która pokazuje nam jak to wszystko wymawiać prawidłowo. W KWOW znajdziemy najbardziej podstawowe słowa i zwroty: przedstawianie siebie, dni tygodnia, specyficzne koreańskie określenia takie jak oppa czy unii i wiele innych ciekawych rzeczy.
   Profesor Oh nie traktuje tego jako typowej lekcji języka obcego, którą pamiętamy ze szkoły, i która zwykle budziła w nas lunatyczne instynkty (przynajmniej ja mam takie wspomnienia, nic przyjemnego). Tutaj mamy grupę bardzo różnych charakterów, w które wciela się sweetandtasty, właścicielka konta na YT. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam jak wygląda przygotowanie takiego odcinka, skłoniłam nisko głowę z wyrazami szacunku. Ilość pracy, energii i pasji włożona w każdy epizod jest zdumiewająca, a efekt naprawdę profesjonalny. Jest to jedno z niewielu miejsc, gdzie nie wpadamy w depresję podczas pierwszego kontaktu z nowo poznanym językiem. Osobiście uwielbiam tu wracać i czekam z niecierpliwością na kolejny sezon- w sumie chyba się rozpędziłam, na razie muszę przebrnąć przez pierwszy... :)

jak wygląda przygotowanie jednego odcinka 

przykładowy odcinek

poza tym jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłowości i głosu xD

대박 ! Nie sądzicie? :) (KWOW #40)


Link do bloga poza YT: http://sweetandtastytv.com/



piątek, 3 sierpnia 2012

Koreańska Fala ( 한류-Hallyu) : Gdzie właściwie miała swój początek?


   Na początku powiem tylko, że kiedy patrzę ile tego jest i za jak bardzo złożony problem się zabrałam, to zaczynam myśleć, że jestem szalona. Ale stwierdziłam, że choć Korea zyskuje w naszym kraju coraz większą popularność, ciągle niewiele wiemy ani o początkach owego zainteresowania, ani dlaczego właściwie świat tak zapatrzył się na tą twórczość. W dodatku samo określenie Koreańska Fala nie widnieje nawet w polskiej Wikipedii- a jak czegoś tam nie ma, to bardzo prawdopodobne, że nie istnieje :P. Jak do tej pory artykuł o niej pojawił się w pewnym numerze Wprost (bodajże trzecim tegorocznym) i oczywiście jakieś wzmianki w niezgłębionej przestrzeni internetu. 
   Żeby jednak opowiedzieć Wam nieco o tym zjawisku, myszkuję po stronach anglojęzycznych, szukając jakichś konkretnych informacji na ten temat. A że z obcym językiem różnie jest, pewnie opisanie szerzej problemu trochę mi zajmie, więc dzisiaj mała cząstka, tak na początek.
 ...


   Kto choć raz nie zainteresował się czymś pochodzącym z dalekiej Azji? Zwykle jednak nasza uwaga skupiała się czy to na Chinach: starożytna cywilizacja, bogata  kultura i sztuka, waleczni wojownicy-o których nagrało się tyle filmów, niesamowite stroje... długo by wymieniać. Z drugiej strony na Japonii, która zarówno potrafi zauroczyć swoją bogatą historyczną tradycją, jak i niespotykanymi nigdzie indziej nowinkami, zarówno ze świata techniki, architektury czy kultury-tomy przeczytanej mangi, tysiące obejrzanych odcinków anime, specyficzne subkultury spod znaku kawaii... Tutaj czujemy się dość pewnie. Jednak kiedy ktoś wspomina o Korei, wielu przeciętnych śmiertelników rozkłada  bezradnie ręce-choć obecnie sytuacja zmienia się dość znacząco za sprawą internetu: koreańska muzyka, dramy i filmy podbijają świat. I mogło by się wydawać, że dzieje się to za sprawą zespołów takich jak Big Bang, Girls Generation czy Super Junior, jednak gdy przyjrzymy się sytuacji nieco bliżej, zobaczymy, że nie jest to pierwotna fala jaka rozeszła się po świecie. By zobaczyć jej prawdziwe oblicze musimy cofnąć się do Chin końca lat 90'tych tam bowiem określenie Koreańska Fala wzięło swój początek.
   Choć na wstępie powiedzieć trzeba, że Korea przez długi czas w sprawach kultury była raczej bierna. Po wojnie koreańskiej, która miała miejsce na półwyspie w latach 1950-1953 i innych zawirowaniach dziejowych, kraj całą energię przeznaczył na odbudowę, starając się jednocześnie dogonić rozwinięte państwa. Nie trudno więc zrozumieć, że kultura, choć oczywiście ważna, nie była w tym momencie priorytetem. W tym czasie koreańskie media zapełniły się muzyką artystów zagranicznych. Szczególnie, że wiele wpływów zachodniej popkultury przynieśli ze sobą już żołnierze amerykańscy sprzymierzeni z Południem w czasie wojny. Od lat 80-tych można zauważyć rozwój życia kulturalnego, jednak nadal są to głównie produkcje zagraniczne. Prawdziwy odwrót od tych tendencji nastąpił w połowie lat 90-tych, kiedy to koreańska muzyka i filmy zepchnęły w kąt królującą do tej pory muzykę z importu. 

What is love, emitowana w Chinach w 1997 roku, podbiła serca 
publiczności (pic)



Wish upon the stars pic


   Pierwsi twórczością koreańską zachwycili się Chińczycy. Tam bowiem w 1997 roku telewizja CCTV wyemitowała dramę What is Love, która w zabawny sposób pokazuje historię konfrontacji kobiety i mężczyzny pochodzących z rodzin, którym przewodziły zupełnie odmienne wartości. Drama osiągnęła oglądalność 15%, co uprasowało ją na drugim miejscu jeśli chodzi o zagraniczne programy. Styl życia współczesnych Koreańczyków i ukazanie silnych jednostek idących za własnymi przekonaniami (wiadomo, że w państwach socjalistycznych akcent kładziony jest zdecydowanie na „jednakowość”) zachwyciły publikę. W 1999 roku podobny sukces na rynku Chin i Hong Kongu odniosła drama A wish upon the star,  tutaj szczególną sympatię zaskarbił sobie aktor Ahn Jae-wook. Powoli zaczęła pojawiać się również muzyka: Clon, H.O.T., NRG, Baby V.O.X. i S.E.S., szturmująca rynki m.in. Chin, Hong Kongu i Tajwanu (Osobiście... gdy tego słucham czuję się jakby mnie ktoś włożył do wehikułu czasu i wysłał w sam środek lat 90-tych w Europie- to samo tanie disco. I patrząc na to jak obecnie różni się k-pop od twórczości artystów zagranicznych, w dawnych 'hitach' nie widzę mocnych kontrastów). Okazało się, że kultura bardziej przyczyniła się do ocieplenia się stosunków między krajami, niż przez pół wieku zdołano zdziałać za sprawą dyplomacji.
   Następnie Fala dotarła do Japonii, gdzie publiczność pokochała dramę Winter sonata, wyemitowaną w roku 2003 w NHK TV (potem kilkakrotnie wznawianą). Aktorzy grający główne role (Bae Yong-joon, Choi Ji-woo, Park Yong-ha,) nagle zyskali niezwykły rozgłos. Fenomen tej produkcji zaczęto w końcu określać jako:  Syndrom Yon-sama, Społeczny fenomen Yon-sama, Religia Yon-sama. A kiedy okazało się, że jeden z odcinków nie zostanie wyemitowany, bo telewizja nadawać będzie relację z wizyty japońskiego premiera w Korei Północnej, do stacji wydzwaniać zaczęli zbulwersowani widzowie, pragnący wyrazić zdecydowane niezadowolenie z takiego obrotu sprawy. Drama w niezwykle delikatny sposób pokazywała historię miłości, co grało oczywiście na emocjach kobiet (szczególnie w średnim wieku) żyjących w społeczeństwie, które jest zdecydowanie powściągliwe w okazywaniu uczuć.  Po raz kolejny okazało się, że jedna produkcja telewizyjna nagle zmienia patrzenie na jakiś naród. Japończycy zaczęli coraz życzliwiej postrzegać Koreańczyków, a miejsca pokazywane w dramie stały się upragnionym celem wakacyjnej podróży.

Winter Sonata w 2003 roku zaskarbiła sobie sympatię Japończyków (pic)
...
   Całą resztę świata zostawiłam sobie na później. Podobnie jak 'neo-falę', którą obserwujemy obecnie oraz wszelkie blaski i cienie tego fenomenu. Jeśli coś jest nie do końca tak jak napisałam, liczę na pomoc Czytelników, jak na ten moment w temacie raczkuję, więc za wszelkie wskazówki będę bardzo wdzięczna.



Materiały:
- Contemporary Korea No.1- The Korean Wave: A new pop culture phenomenon, 2011
- Mark Ravina, Conceptualizing the Korean Wave, 2009, http://www.uky.edu/Centers/Asia/SECAAS/Seras/2009/SERAS_2009.pdf ,