środa, 26 lutego 2014

Past

Przeszłość trzeba pamiętać. Jeśli nie wiesz, skąd przychodzisz, to nie wiesz gdzie jesteś, a jeśli nie wiesz gdzie jesteś, to nie wiesz, dokąd zmierzasz.
W północ się odzieję, Pratchett



...

Matisyahu "Crossroads" (Acoustic) from "Spark Seeker: Acoustic Sessions" by matisyahu

sobota, 15 lutego 2014

Elastic heart

Ferie już prawie mi minęły. Czas brać się do pracy. Nadrobiłam trochę filmów - jakoś ostatnio jestem strasznie nie-w-temacie. Miałam wreszcie powrócić do dram, ale... jakoś nie mam na nic ochoty. Nie wiem co się ze mną dzieje, może to przez ten brak zimy, albo wybuchy na słońcu... Nie ma tego złego. Zabrałam się za książki. 
   
Wybrałam się w końcu do biblioteki. Od razu na stoliczku z nowościami dostrzegłam coś intrygującego. O Murakami nareszcie się spotykamy. Tyle o tobie słyszałam, a jak dotąd nie przeczytałam dobrze nawet noty na okładce. Może czas to zmienić. Zwinęłam pierwszy tom trylogii i poszłam dalej buszować między regałami. Moja gminna biblioteka składa się z, uwaga, aż dwóch pomieszczeń. Pierwsze z nich w połowie jest zajęte przez biurka, dokładnie dwa. Niby nic, a i tak spędzam tam nad wyraz dużo czasu. Zwykle przychodzę bez szczególnych typów, zastanawiając się co też mi w ręce wpadnie. Chodzę w te i we wte przeglądając tytuły i autorów, starając się  przypomnieć co ostatnimi czasy chciałam przeczytać, kiedy dopada mnie głos bibliotekarki:
- Ale Murakami to w trzech tomach jest. 
- Tak wiem - odpowiadam. 
- To weź sobie od razu wszystkie trzy, żeby potem nie czekać. 
No tak, zabrałam książkę, by sprawdzić czy w ogóle będzie mi się podobać, a nagle w moich objęciach lądują trzy. Przyszłość pokaże, czy przebrnę choćby przez pięćdziesiąt stronic.
W międzyczasie przypomniało mi się, że przed obejrzeniem drugiej części Igrzysk śmierci miałam zamiar przeczytać książkę. Pytam zatem czy jest, z nikłą nadzieją, bo nie dostrzegłam jej na regale, choć z drugiej strony wiadomo jak jest z moim wzrokiem. Pani odpowiada, że są  i jeśli nie widzę czegoś to mam pytać... aż takie to oczywiste?! Bam, kolejne dwa tomy. Pierwszego nie ma, bo polonistka kazała czytać fragmenty młodzieży gimnazjalnej - że też ja nie załapałam się na takie lektury.

Kolejnym punktem programu okazały się delikatesy. Maszerowanie przez wieś z pięcioma tomami, niczym pierwszy mól książkowy w powiecie raczej mnie nie przekonywało. A i niewygodne to trochę. 
Potem odwiedziłam jeszcze jedno miejsce, do którego zaglądam zawsze jak wracam do domu. Lumpeks. Nie wpadłam jednak na to, że może być po dostawie. To co tam zastałam podważyło moją wiarę w ludzkość* - choć znane były mi opowieści o dantejskich scenach i armagedonach jakie towarzyszą temu wydarzeniu. I już wiedziałam, dlaczego przez tyle lat unikałam tego rodzaju imprez. Chyba po raz pierwszy 'dostałam po łapach' od kobiety, która dzielnie walczyła o worek. Nie wiem skąd wzięło się powiedzenie płeć piękna i słaba. Bo słaba na pewno nie jest, kiedy z werwą przerzuca kolejne worki. Chyba jeszcze nie zdarzyło mi sie tak pospiesznie opuścić tego miejsca. Nigdy więcej lumpeksów kiedy nad drzwiami widnieje szyld "Nowy towar".



*Kobiecość będzie chyba jednak bardziej adekwatnym określeniem. Widziałam jednego pana. Stał w bezpiecznej odległości od pola bitwy, tuż przy drzwiach. Z założonymi rękami. Chyba bywał tu w tym czasie już nie raz - w przeciwieństwie do mnie - obeznany z tematem wiedział, że nie warto się narażać. Czekał więc aż żona przyniesie łup.



Typy muzyczne dobrane przez wzgląd na literackie upodobanie, a nie swoistą atmosferę Igrzysk śmierci w trakcie lumpeksowych łowów :P