środa, 1 stycznia 2014

Walka z zauropodem

Okres noworoczny, jak dla mnie, jest najgorszym momentem do robienia postanowień i zmieniania swojego życia na lepsze. Dlaczego? Bo jest środek roku szkolnego/akademickiego i jedyne postanowienie jakie faktycznie pojawia się u mnie w tym czasie to: obiecuję w przyszłym semestrze będę bardziej systematyczna, będę czytała książki na bieżąco, tak by w czasie sesji nie przypominać pani Adamsowej. Nie, jeszcze mi się to nie udało. Ale ostatni semestr przede mną! Jest szansa. Tyci, tyci, ale zawsze. Po  drugie. Jest środek zimy. Hello klimacie ogarniasz? Ok, zwykle bywało tak, że mieliśmy środek zimy. Ambitne plany kończyły się wraz z zakopaniem się pod kołdrą z kubkiem herbaty i próbą przywrócenia krążenia w odmrożonych palcach. Ale patrząc z tej perspektywy może tym razem coś uda się zmienić. Zima ponoć ma przyjść za jakiś czas, do tego momentu już zatrybimy i przeforsujemy zaplanowane zmiany. Jestem dobrej myśli.

Muszę być dobrej myśli. Koniec roku przyniósł zbyt wiele złych rzeczy. Aż strach myśleć jaką drogą potoczą się one w kolejnym. Dało mi to jednak możliwość do przyjrzenia się własnym problemom i uznałam, że są do tego stopnia śmieszne i niepoważne, że powinnam przywdziać wór pokutny i bić się w piersi. I zacząć doceniać to co mam. A mam naprawdę wiele, zwykle jednak tego nie dostrzegam, bo moje maciupkie braki urastają do rozmiarów zauropoda. Zawsze zastanawia mnie to jak człowiek może być istotą na tyle mądrą, by polecieć w kosmos i jednocześnie na tyle głupią, by tak zafiksować się na własnym punkcie.

Nie miałam żadnego zauropoda. Zresztą i tak nie zmieściłby się w kadrze. 
Będzie tyranozaurus z setnickich wojaży.


Z powyższego wynika. Walka z egocentryzmem i narzekaniem. Zdyscyplinowanie i konsekwencja (tak magisterko mówię o tobie). Spuszczenie powietrza z nadmuchanego przesadnie zauropoda. Więcej optymizmu i otwartości, a mniej swoistego katastrofizmu.
Pamiętajcie, dobre rzeczy tylko czasem same spadają z nieba. W większości przypadków marzenia spełnią się o tyle, o ile będziemy o nie walczyć. Najczęściej z własnymi słabościami, zniechęceniem i nudą. Nieudane rzeczy spalcie i zakopcie, najlepiej głęboko. W niektórych sprawach nie warto dłużej gmerać. Czas zacząć z czystym kontem. 

Tabula rasa. A właściwie całe 365. Napiszcie coś dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz