czwartek, 13 września 2012

Transylwania, czyli siedmiogrodzkiej relacji ciąg dalszy

   Druga część relacji, której jakimś cudem nie mogłam dokończyć przez cały ten czas. Widocznie deszcz działa na mnie bardziej motywująco niż słońce. Transylwania i jej barwne oblicze. Jak na osławioną krainę wampirów coś mało strasznie tam było. Choć z drugiej strony większość z zobaczonych przez nas świątyń była warowna, w przeszłości licho nie spało. A i obecnie, gdy pewnego razu zdobywaliśmy dzwonnice przy jednym z takich kościołów, pan dozorca nakazał abyśmy czasem nie dzwonili (wiadomo studenci, kto wie co im do głowy strzeli :P), bo tam głosy dzwonów nadal informują miejscową ludność, że coś się dzieje. Ich widok robi spore wrażenie, niestety wnętrza już dużo mniejsze, często bowiem nie posiadają już całości oryginalnego (zmieniającego się oczywiście przez wieki, ale to już inna historia) wyposażenia i polichromii.



 Smocze rzygacze <3

 Wieże, strychy, dzwonnice, czyli po drugiej stronie sklepienia

 Nie, to nie forteca. To kościół.  Choć warowny, to prawda.

 Edward z pewnych powodów się tu nie pokazuje :P

Prejmer i przykościelne wnętrza mieszkalne. 
Początkowo Krzyżacy tu rezydowali, potem przyszli cystersi.  

 Najlepsze Zwiastowanie ever :)

I jeszcze trochę... osobliwości :)

Nie wiem czy brakowało aktorek... czy w Rumunii wszyscy panowie grają panie...
 Na bogato! Czyli wille Romów (w sensie cygańskie, nie rumuńskie)

 Stylowo.

Potrawka ze świnki... niebieskiej?
Zastanawiałam się czy może plakat się nie odbarwił, ale reszta wygląda całkiem normalnie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz