Pogoda dziś dziwnie nastraja. Nie to, że źle. Nastrojowo zupełnie ok, jednak fizycznie jako-tako. Już czuję, że jakaś grupa bakteryjnych ninja przyczepiła się do mojego nosa. I już kicham, nie tylko na zdrowie i na picie... ale znacznie dalej. I tak chodzę i psikam, jakbym miała alergię na rzeczywistość. Wczoraj zmuszona zrobić zdjęcie do dyplomu (poważna sprawa) biegałam po metropolii zwanej Żywcem. Nie lubię oficjalnych zdjęć, człowiek zawsze wychodzi na nich dziwnie, co najmniej. Do tego wszystkiego, bardziej tym razem mama, niż potrzeba, zmusiła mnie do kupienia sandałów. Choć potrzeba była, ale nie aż tak nagląca*. Zwykle nie lubię kupować butów, bo jak coś nabyć muszę, to nigdy, nigdzie nic w tej materii znaleźć nie mogę. A jak już znajdę coś, na co przybieram wygląd Kota ze Shreka, cena wymierna jest do wielkości moich oczu, tudzież oczu owego kota**.
Chyba, że... no oczywiście... lumpeksy xD. Tego dnia nie wiązałam z nimi zbytnich nadziei, a tu proszę: biała koszula, szara koszulka i sandały. Oczywiście ten maraton, a potem stanie pod zadaszeniem kilkanaście minut w trakcie gwałtownej ulewy, odbiły się na moim samopoczuciu. Wspomniane wcześniej objawy wystąpiły ze zdwojoną siłą, a ja już o 22 przypominałam sflaczałą gąbkę i leżąc pod pierzyną modliłam się, by dziś było lepiej i no cóż... jest :).
*Fakt przyjechałam z Krakowa w moich butach czarownicy, które nie
pasowały zbytnio na procesję, było ciepło... a ja.. hmm... buty ponad
kostkę. Jakoś niespecjalnie się tym przejęłam, jednak mama wytoczyła
działa. Ale jak z Krakowa wyjeżdżałam zimno było! Na nic jednak
tłumaczenia :P.
** Prawdopodobnie jest to bardziej obrazowe.
1. Wczorajszy zakup, sandały skórzane. 2. Buty Alba Moda. 3. Sandały na obcasie Gino Rossi, dar od dobrego ludzia :).
...
Trochę ciemne wyszło. Ale biały nietrudno sobie wyobrazić, guziczki złote, a co! Tak na bogato.
...
Zwalniamy tempo
Dziś na melancholię...
...
A póki co przygotowuję pewną japońską listę. Coming soon. ^^
Fajna koszula ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń