poniedziałek, 18 marca 2013

winter, go away eeeeey

Kiedy jakiś czas temu, podczas ataku gołoledzi w Krakowie, robiłam te zdjęcia myślałam, że będą to raczej ostatnie agonalne podrygi tej zimy. Jednak wyglądam przez okno i ze smutkiem stwierdzam, że zima od dawna nie była w tak świetnej formie. Ponoć tramwaje już w niektórych miejscach wszczęły bunt, a z rana emocje będą sięgać zenitu. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek wcześniej odczuwała takie zmęczenie tą porą roku. Z przykrością przywdziewam codziennie kożuch, owijam się szczelnie ogromnym szalikiem i wkładam czapkę, pod której wpływem moje włosy przestają podlegać prawu grawitacji (Ooo elektryzowanie się wszystkiego wkoło... zima i tak jest zła, po co jeszcze to). Choć ostatnio jadąc tramwajem, próbując odtajać w tropikalnych warunkach krakowskiego MPK, zobaczyłam dziewczynę w trampkach. Nie, nie były to jakieś wypasione ocieplane trampki. Ale standardowe, szmaciane, w dodatku w kolorze cytrynowym. Jak widać warstwa śniegu, dla niektórych nie stanowi żadnego problemu.

Wiosno przyjdź, proszę!


A to kot. Na płocie sąsiada. Najprawdopodobniej jakiś ninja. Zawsze intrygowały mnie specyficzne miejsca wypoczynku przeciętnego kota. Jeszcze rozumiem miejscówki ciepłe - miałam takiego inteligenta, który uciął sobie drzemkę w popielniku pieca centralnego. Przeżył. Ale nadpaliło mu wąsy i grzbiet, na szczęście przebudził się jak mama dokładała. Ale spanie na takim płocie? Próbuję wczuć się w idee, że te metalowe zakończenia są na pewno arcy-wygodne i zapewniają nieporównywalny z niczym komfort, ale... chyba moja wyobraźnia, mimo wszystko, nie jest tak bogata.


Mój kot natomiast lubuje się w ubraniach. Szczególnie tych prosto z prania.


A na wspomnienie dobrego, ciepłego czasu wakacji Cover Gangnam Style, dziewczyny są tak zdolne i urocze, że nie przeszkadza mi nawet fakt, iż GS już z piętnaście razy wyszedł mi bokiem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz