poniedziałek, 14 listopada 2011

z kubkiem w dłoni

Dni, o dziwności radosna, nadal pozostają słoneczne. Choć mróz coraz bardziej sygnalizuje nadejście zimy. Hibernuję się więc pod kocem. Ściskam w dłoniach kubek emanujący zbawiennym ciepłem. Wyposażyłam się dzisiaj w różnoraką mnogość herbat. Spojrzałam tęsknie na drogie jeszcze, ukochane kaki. Odwiedziłam bibliotekę...
I walczę. Walczę z lenistwem. Nudą. Moją pracą licencjacką. Szperam, szukam, niucham, by znaleźć istotne dla mnie fakty. Nie jest łatwo. Interesujący mnie obiekt wyemigrował. Do Szwecji. Pocieszam się tylko faktem, że zapewne marznie teraz bardziej ode mnie. Jak to mówią nie kopie się leżącego. Jestem podła. Mniejsza  o to.
Generuje więc całą siłą woli wszystkie możliwe pokłady energii i zabieram się za sklecanie kilku składnych zdań na prezentację. Przy obecnym stanie destrukcji komórek szarych nie będzie to zbyt łatwe. 



A na koniec. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz