Tak właśnie. Bo wszystko ma swój początek. Ja opowiem o tym jak dokładnie rok temu, w pewne późne, czwartkowe popołudnie stałam się fanką, najpierw Japonii, potem Korei, a dokładnie całej tamtejszej współczesnej kultury.
Zupełnie nieświadoma, czyhającego na mnie w mrokach sieci niebezpieczeństwa. Gdzieś między kolumnami ze Strzelna, a typem pięknych Madonn. Otoczona przez sterty notatek i piętrzące się książki. Zrobiłam sobie krótką przerwę w nauce. I wtedy też, zajrzałam na fejsa. Moją uwagę przykuł link, umieszczony na tablicy Sis przez naszą wspólną koleżankę, wraz ze zdjęciem kolorowym i pstrokatym. Nie zastanawiając się zbyt długo, kliknęłam. Zupełnie nie spodziewałam się, tego co miało zaraz nadejść...
Okazało się, że jest to serwis azjatyckich dram, a link odnosił się do japońskiej dramy: Hana Yori Dango. Spojrzałam sceptycznie na straszliwie oczodajny plakat z grupką Japończyków, spoglądających na mnie z optymizmem. Pomyślałam: no way! Mimowolnie skojarzyło mi się to z falą brazylijskich tasiemców, które kilka lat wcześniej zalały naszą telewizję. Ciekawość jednak wzięła górę nad rozsądkiem.
Pomyślałam: "Włączę na 15 min., żeby zobaczyć co to"... Skończyło się na tym, że obejrzałam z rzędu trzy odcinki... Na prawdę. Totalny upadek. A każdy z nich trwa prawie godzinę!!! Mój obraz musiał być opłakany. Egzamin na karku, tonę w notatkach, a tu zaskakuje mnie, niczym ninja, banda Japończyków i jeszcze nie mogę się doczekać kolejnego epizodu.
Trzeba przyznać, że pierwsze minuty wywołują myśli podobne, jakie wywołał w moim przypadku plakat. Ale potem twój mózg, przestawia się na azjatycką rzeczywistość i nagle zauważasz, że stałeś się fanem tych wszystkich pierońskich serii. Cóż począć... jakoś trzeba z tym żyć... :)
Hana Yori Dango: 1 i 2 (jap)
Hanazakari no kimitachi e, Buzzer Beat (jap)
You're beautiful, City Hunter, Protect the boss (kor)
Hanazakari no kimitachi e, Buzzer Beat (jap)
You're beautiful, City Hunter, Protect the boss (kor)
Niestety muszę Was zasmucić. Jeśli ktoś z Was miałby ochotę, na własne oczy przekonać się, o czym mowa (Nie sądzę, by było zbyt wiele takich osób, po tym co napisałam. Ale mimo wszystko.) W toku dzisiejszych wydarzeń, również i dramy ucierpiały i zostały usunięte z polskich serwisów (a przynajmniej część z nich). Nie wiem jak sprawa odnosi się do stron anglojęzycznych. Koniec końców, cień Mordoru zawisł nad światem wirtualnym. Co z tego wyniknie, to się dopiero okaże.
Piosenka z HYD. Ależ dawno jej nie słuchałam.
A jaki sentyment obudziła.
Ciekawy i interesujący blog :)
OdpowiedzUsuńObserwujemy?
http://angelika-lukaszewicz.blogspot.com/
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń