Ociągam się ostatnio i przemykam po krakowskich zaułkach. Skrzętnie wykorzystując ciepłe i słoneczne dni. Rejestruję momenty, które tak szybko uciekają. Coraz częściej zdaję sobie sprawę, że osoby, które dziś mamy przy sobie niekoniecznie będą z nami jutro, dziele się więc teraźniejszością, bo tylko nad nią mogę panować.
To dlatego takie lata świetlne upłynęły nim znowu się tu pojawiam. Wiem, obiecałam ciąg dalszy relacji z ukraińskich szlaków i nareszcie się pojawia. Tym razem w wydaniu niezwykle animal. Czworonożne stworzenia towarzyszyły nam ochoczo niemalże w każdym miejscu, do którego się udaliśmy.
Mój absolutny ulubieniec:)
It's so fluffy im gonna die!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz